Wyrastanie z Visual Kei

Coś co chyba spotka lub już spotkało każdego z nas.
W tym poście w dużej mierze będę opierać się na swoich odczuciach i obserwacjach więc jest możliwość, że ktoś może skrajnie się nie zgadzać z moim osądem. Tak więc proszę o zrozumienie.
Moja przygoda z Visual Kei rozpoczęła się mniej więcej w wieku 13 lat. Była to ogromna fascynacja. Kolorowe wymyślne stroje i panowie idealni niczym lalki wywierali na mnie wielkie wrażenie a należy nie zapominać jeszcze o ciekawym, innym języku, specyficznym zachowaniu na scenie itd. Coś tak zupełnie odmiennego od zwykłego życia i tak odległego od europejskich standardów było dla mnie oczywiście niczym lep na muchy. Pożerałam zespół za zespołem. Jako młoda osoba nie dostrzegałam mankamentów. Jednak z wiekiem zaczęłam wyrabiać sobie pomału smak muzyczny jak i coraz mniej podobali mi się mocno przerysowani j-rockowcy. Cóż, można powiedzieć, że jako dojrzewająca kobieta zaczęłam dostrzegać, że seksowniejszy wydaje mi się facet w garniturze aniżeli gość przypominający damską lalkę ubraną w skrawki lateksu. I tak pomału zaczęłam się odsuwać od Visual Kei. Nie mówię, że całkowicie. Myślę, że należy tu raczej powiedzieć o staniu się wybrednym bo w żaden sposób nie zainteresuje mnie zespół w przegiętych, tandetnych strojach i zmiksowanej papce zamiast dobrej muzyki [ba! Czasem to nawet niektórzy wzbudzają we mnie ciężkie pożałowanie].
Po lewej VK którego nie trawię a po prawej jego forma którą wręcz kocham.
Niemniej to nie zmienia faktu, że moje ukochane zespoły [bądź soliści] miały bądź ciągle coś mają wspólnego z Visual Kei. Takie jak: Dir en grey, X-Japan, Morrie, Hide, Luna Sea, Kiyoharu itd. Świetnym przykładem według mnie na kostiumy mocno VK wykonane z klasą które do tej pory robią na mnie wrażenie a nie budzą jakiegoś niesmaku są wykonane przez Versailles. Ale to chyba mocno osobista kwestia gustu co jest dobre a co nie. Tak więc to tylko moja opinia…
W podtytule napisałam, że takie przejście z zachwytu w raczej brak zainteresowania zdarzy się każdemu i właśnie tak sądzę. W różnym wieku, po różnych okresach czasu i w różnym stopniu ale jednak. W moim wypadku będą to trzy lata niezdrowej fascynacji po których wszystkie kolorowe kreacje i nowe Visual Kei przestały robić na mnie wrażenie i przeniosłam się do korzeni Visual Kei [ to będzie już jakoś ponad dwa lata jak zmieniłam swoje zainteresowanie]. Zatem stopień w  jakim zrezygnowałam z VK, można powiedzieć, że jest niewielki. Teoretycznie. Jednak gdy porównuję w praktyce to co kiedyś mi się podobało a to co teraz mi się podoba to są to tak diametralne zmiany, że aż kłujące w oczy.
Ale to tylko moja historia, jedna z tysięcy. Więc dlaczego sądzę, że to spotka każdego? Bo wydaje mi się, że Visual Kei jest czymś z czego się wyrasta. Mogę to przyrównać do zabawki. W dzieciństwie lalka nas fascynowała. Jej ubranka, wygląd, to, że dawała nam możliwość zabawy na różne sposoby, pobudzała naszą wyobraźnię ale z czasem gdy zaczęliśmy dorastać zmienialiśmy się. Zaczęliśmy potrzebować czegoś poważniejszego niż plastikowe buciki i sztuczne włosy. A zabawa już się nam znudziła. Po części uważam także, że w obecnym czasie zespoły VK nie potrafią już być indywidualne. Patrzy się na kilka różnych zespołów i nie widać różnicy. Co ma nas niby w tym zachęcić do pozostania w danym nurcie? Każdy, nawet fan danego gatunku poczuje się dosyć znużony tym faktem. Zauważyłam również że nie rzadki udział w procesie oddalenia się od Visual kei jest… k-pop. Naprawdę, znam do groma osób które po wciągnięciu się w koreańską muzykę przestało interesować się japońskim rockiem w mniejszym lub większym stopniu. I prawdę mówiąc ja również należę do takich osób.

Myślę, że może to być odrobinę drażliwy temat aczkolwiek mam nadzieję, że zostanie dobrze przyjęty. Jestem ciekawa Waszych poglądów na tę sprawę a także jak to jest bądź było z VK w Waszym przypadku.^^

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Muszę się z tym zgodzić^ ^
Chociaż moja historia wyglądała nieco inaczej. Pierwszy kontakt z j-rockiem, era gimbazy, no i... Nie przemówił do mnie. Zaciekawił, owszem, ale tak słucham tych zespołów, oglądam teledyski... Nie wiedziałam wtedy gdzie szukać by znaleźć coś dobrego, więc były to zespoły pokroju An Cafe, Screw i takie tam... No i owszem, parę nut się znalazło co mi wpadło w ucho. Jednak jak dla kogoś kto wyrastał na Led Zeppelin, Pink Floyd i całej masie klasyków, muzyka tych zespołów była przeciętna. Czasami aż nieznośnie.
Myślę, że porównanie do lalek jest bardzo adekwatne, to były całe zastępy lalek i nie sposób było wynaleźć wśród nich indywidualności. Tylko zaciekawienie tym swoistym stylem mnie skłaniało by czasem spojrzeć na coś nowego od skośnookich jegomościów. Do czasu!
Aż przypadkiem trafiłam na X Japan^ ^ Był to Endless Rain z The Last Live.
Ten moment uważam za przełom w moim życiu, hah.(Tak oto stałam się fangirlem XD)
Inna muzyka, inny wygląd i... cała ta atmosfera. I hide! Mimo, że to on miał wtedy najjaskrawszy look, to mimo to charyzma aż tętniła od jego osoby. Od pierwszego wejrzenia, aż do teraz jest moją największą miłością^ ^
Ech, rozpisałam się chyba za bardzo... xd
A do k-popu jak nie mogłam, tak nie mogę się przekonać. Dla fana przede wszystkim rocka, to nie jest chyba dobra alternatywa. Może więc nie jestem w temacie by się wypowiadać, ale widząc zdjęcia koreańskich zespołów na różnych tam tumbrlach to odnoszę podobne wrażenie jak do neo vk, mianowicie, nie rozróżniam ich : D Ale tam pewnie się nie znam xd
~Matsu