Przemijalność w k-popie

Czyli prawda którą należy rozumieć

Jak wiadomo k-pop jest muzyką popularną, zależną od trendów i aby na niej zaistnieć na dłużej trzeba się ciężko napracować. Jest tak ponieważ istnieje masa zespołów które pragną się wybić a stworzenie prawdziwego hitu to nie lada wyczyn. Właściwie, bycie gwiazdą jednego utworu to już naprawdę niezłe osiągnięcie. Dodatkowo nie należy zapomnieć, że k-pop to w ogromnej części girls i boys – bandy a zatem zespoły z góry obliczone na kilka lat działalności póki ich uroda jest w najlepszym momencie rozkwitu. Dodatkowo, jak każdy wie w Korei należy odbyć przymusową służbę w wojsku tak więc jest to dodatkowe utrudnienie w utrzymaniu bandu. No i chyba najważniejszy czynnik, który odróżnia naszą scenę od tej koreańskiej. U nas normalnym jest, że można lubić wielu wykonawców i cały czas ich wspierać. A w Korei pojęcie „fandom” i „fan” jest bardzo zobowiązujące więc można powiedzieć iż ilość fanów w Korei jest ograniczona. Zatem artyści liczą fanów jak monety. Należy tu wspomnieć o Daum Cafe. Oficjalnej stronie zrzeszającej fanów i ustanawiającej listę popularności. Im więcej fanów, tym wyższe miejsce zespołu.
Oto ranking z listopada i grudnia 2013 dzięki czemu łatwo zobaczyć, jak w ciągu miesiąca wszystko się zmienia. Ile fanów odeszło od danego zespołu, ilu fanów przybyło innemu, kto zachował swoje miejsce, kto spadł a kto zdobył wyższe. Jeżeli, często przegląda się Daum Cafe można jednak zauważyć, że o ile poniżej miejsca dziesiątego cały czas trwa zażarta walka tak pierwsze dziesięć miejsc jest obsadzonych prawie na stałe. Tam jeżeli ustawienie się zmieni to jest rzadkość. No, akurat ostatnio, dziesiąte miejsce się zmieniło i podejrzewam, że niedługo też EXO namiesza w tych pierwszych miejscach ale tak jak sięgam pamięcią ponad rok wstecz tak Super Junior miało miejsce siódme, tak Big Bang drugie, TVXQ pierwsze itd. Co na to wpływa? Ano, bycie gwiazdami wielkiego formatu które mają naprawdę dużo, dużo fanów. I nawet jeżeli miesięcznie tracą po tysiąc oddanych słuchaczy to nie robi im to za dużej różnicy więc utrzymują swoje miejsce. Można więc powiedzieć, że pierwsza dziesiątak zespołów jest naprawdę silna i szybko nie zejdzie ze sceny. Właściwie, to brzmi całkiem nieźle. Pokrzepiająco. No to pytanie, czemu rozmawiamy o przemijalności skoro właściwie sprawa rysuje się w kolorowych barwach? Prawdę mówiąc, do napisania tego posta nakłoniła mnie dosyć niedawna sprawa wśród fandomu ELFów. Przyznam się szczerze, że sama jestem oddanym ELFem więc sprawa ta nie była mi obojętna. Ale do rzeczy. Otóż chodzi o kilka faktów które skłoniły fanów Super Junior do zastanowienia się czy czasem ich fandom się nie wykrusza a tym samym czy nie nadchodzi koniec zespołu. Czemu tak a nie inaczej? Bo na koncercie w Londynie sala nie była zapełniona, bo ci którzy przychodzą na koncert i widzą np. kogoś z EXO to są bardziej zachwyceni nimi niż SuJu, bo fandom traci duże ilości fanów, bo zaistniał w sieci obrazek który pokazywał jak to SJ najpierw trzymało ELFy [rok 2005], jak potem ELFy trzymały się SJ [2010-2013] i jak to w 2015 roku Super Junior zostanie samo. I tak oto wybuchła właściwie panika wśród ELF. Nie będę wchodzić w szczegóły, bo nie o tym miałam pisać lecz przejdę do sedna. Taka sytuacja obrazuje naturalny tok rzeczy. Nawet mówi się, że przeciętnie boys i girls bandy utrzymują się około pięć lat a potem odchodzą na emeryturę. Największym wyjątkiem jest tu chyba Shinhwa który działa od 1998 roku do tej pory. Tak więc, jako fani k-popu powinniśmy być świadomi, że zespół którego jesteśmy zwolennikami za jakiś czas, zacznie tracić fandom na rzecz nowych bandów i pomału będzie odchodził w zapomnienie. No chyba, że uda mu się zdobyć szczyty. Wtedy będzie z pewnością trwał znacznie dłużej a ich fani będą mogli spać naprawdę spokojnie.  I właściwie to by było na tyle jeżeli chodzi o tego posta. Natomiast, odnośnie sprawy SuJu o której wspomniałam, to jestem zdania, że ten zespół nie zejdzie ze sceny jeszcze bardzo długo, nawet jeżeli chwilowo jest malutkie załamanie. :)

A teraz ogłoszenia parafialne. Jak z pewnością zauważyliście metoda pisania co środę przestała działać. Właściwie nie wiem czemu, ale po prostu naprawdę w ten dzień zawsze coś mi wypada albo jestem tak padnięta, że po prostu naprawdę nie warto abym cokolwiek usiłowała pisać bo i tak nic by z tego nie wyszło. A jak już minie środa i mam jakiś wolny dzień to włącza mi się myślenie „oj, środa, dzień publikacji już minął, napiszę coś w kolejnym tygodniu”. No cóż, jestem tylko człowiekiem. ^^" Dlatego postanowiłam, że zrezygnujemy z pisania w środy. Oczywiście postaram się odzywać raz na tydzień. Mam nadzieję, że tak będzie lepiej. :)

Dlaczego zespoły rezygnują z Visual Kei?

Zbiór miliona i jeszcze więcej powodów.
Ci którzy choć trochę siedzą w VK i zdarza im się czytać różnego rodzaju artykuły, wywiady itd. zdają sobie sprawę, że scena Visual Kei jest właściwie nie raz tak samo paskudna od wewnątrz jak kolorowa od zewnątrz. Na dobrą sprawę, dzisiejszą notkę mogłabym równie dobrze nazwać np. „ Visual Kei od podszewki”, „Sekrety Visual Kei” albo coś w tym stylu. Jest to bowiem temat który można rozpracowywać wiele razy i z różnych stron. Oczywiście wpływ na odchodzenie zespołów z tej sceny mają wszystkie czynniki o charakterze ujemnym, ale dzisiaj chciałabym skupić się na tych, nazwijmy to podstawowych sprawach które nasuwają się na myśl, po sformułowaniu pytania jakie zadałam w temacie. Myślę, że najważniejszą rzeczą jaką należy pojąć jest fakt, że popularność Visual Kei, o której mówiłam w tym poście klik jest względna i myląca. Pozwolę tutaj sobie przytoczyć kawałek wywiadu z Miyavim z 2008 roku w którym to ładnie nakreśla sprawę. „[…]Aktualnie w Japonii, zwłaszcza w Japonii, łatwiej stać się popularnym nie będąc artystą visual-kei, gdyż jest to aktualnie bardzo negatywnie odbierany image.”(oczywiście teraz mamy 2014 i trochę mogło się zmienić, na lepsze lub gorszę ale sądzę, że ogólnie stwierdzenie Miva jest aktualne). Tak więc wprost mówiąc pierwszym powodem przez który zespoły rezygnują z VK jest marna szansa na wybicie się. Idąc tym tokiem myśli, można również dojść do wniosku, że nie dość, że styl ten jest za mało popularny aby słuchały go masy to jest wystarczająco popularny aby zaistniało wiele grup VK które sprawiają, że stanie się wyjątkowym i wyróżniającym się jest bardzo trudne do osiągnięcia. No ale załóżmy, że jest zespół który w miarę się wybił i dostaje propozycję przejścia na major, pod skrzydła dużo obiecującej wytwórni i nagle jego image drastycznie się zmienia, na normalniejszy. Czemu? Ano wiadomo, że wysoko postawiona wytwórnia oczekuje dobrej sprzedaży swojego zespołu, a skoro Visual Kei nie jest najlepiej odbierany przez większość społeczeństwa to lepiej się pozbyć tego image’u. Kiedyś, Kiwamu, członek BLOOD nawet powiedział, że „[…]wśród członków visualowych zespołów panuje opina, że jeżeli zespół staje się major, makijaż powinien stać się subtelniejszy.[…]” W tym temacie przypominają mi się także wyznania panów z Jannne Da Arc w których mówili, że gdy przeszli do Avex to był spory problem z ich image’em ponieważ wytwórnia nie chciała aby byli Visual Kei. Pamiętam, że to było jakoś tak zabawnie ujęte, że jak temat zaczął się kręcić przy VK to odbywały się rozmowy w stylu „Nasz następny koncert… jest trochę visualowy… nie będzie to problem? (:D). Kolejną sprawą, która ciągle nawiązuje do niezbyt pochlebnego zdania społeczeństwa na temat VK jest fakt, że ludzie będący częścią tej sceny mogą się zetknąć z niechęcią poza nią. Taka prosta sytuacja. Moment uchwycony z życia prywatnego, gdy muzyk siedzi sobie w barze, rozmawia z nowo poznanymi ludźmi i mówi, że gra w zespole VK a owe osoby nagle się krzywią albo śmieją. Chyba nic nader przyjemnego… Nie jestem co prawda w stanie określić jak często, coś takiego się zdarza, no bo i na jakich podstawach ale sądzę, że należy się przygotować na takie sytuacje bo a nóż, widelec... No i tak jak to zawsze jest w życiu, najważniejsza rzecz o którą wszystko się rozbija to nic innego jak pieniądze. O tym to można przeczytać bardzo często, gdy muzycy rozmawiają o początkach zespołu. Że bardzo ciężko utrzymać band. Ponieważ, jeżeli nawet uda się coś zarobić to wszystko idzie w zespół i na spłacanie długów wytwórni, kostiumy, nagrania, koncerty, podróże itd. a przecież trzeba z czegoś żyć więc trzeba gdzieś jeszcze pracować. Inaczej mówiąc, dopóki zespół nie przyciąga tłumów na którym choć odrobinę zarobi to posiadanie zespołu jest cholernie drogim hobby. Co prawda akurat ten podpunkt, można podpisać pod każdym zespołem, nie tylko VK ale to nie zmienia faktu, że pasuje jak ulał i w tym temacie. Za wyjątkowo ważną sprawę, uważam także potrzebę muzyka bycia docenianym za muzykę a nie wygląd.
Kawałek wywiadu z Die z Dir en grey’a:   
 „SS: Wiele zespołów zmieniło swój androgeniczny wizerunek na bardziej normalny, przyjaźniejszy dla oka. Czy to oznacza, że muzyka stała się bardziej ostra?
Die: Tak, zdecydowanie. Pamiętam występy w niesamowitych strojach, na niebotycznych koturnach, gdzie totalnie nie dało się grać na gitarze. Wiele pracowaliśmy nad naszym wyglądem. Ale: nigdy nie chcieliśmy być koszmarni. Muzyka była dla nas zawsze najważniejsza, ale gdy ludzie nagle zaczęli lubić nas za fajną kieckę, czy mroczny makijaż postanowiliśmy po prostu się tego pozbyć. Aczkolwiek jeśli ludzie zaczną oczekiwać od nas, że będziemy grać pod ich dyktando zrobimy dokładnie na odwrót, a i tak odniesiemy sukces.” 
Tutaj akurat nie wycięłam najważniejszego zdania więc widać, że Die mówi przede wszystkim o swoim zespole ale najważniejsze jest ogólne stwierdzenie, że muzyki nie powinno nic przysłaniać a tak się niestety często dzieje na scenie VK. Ile to razy, zatrzymywaliśmy się nad jakimś teledyskiem właściwie tylko dlatego, że wokalista, ubrany w fajną kieckę – jak to powiedział Die - nam się spodobał?

Sądzę, że to są jedne z ważniejszych czynników o których powinno się powiedzieć, zanim zaczniemy się wgryzać głębiej w temat. Jako ciekawostkę, chcę jeszcze napisać, że dosyć często zdarza się, że zespoły VK rezygnują na przestrzeni lat z tego stylu, grają przez jakiś czas jako zupełnie normalni goście a potem cos im się znów przestawia w łepetynkach i może nie tyle powracają do VK pełną gębą ale lubią znów sięgnąć po czarną kredkę albo zrobić coś niekonwencjonalnego ze sowich włosów. :D
Co o tym wszystkim sądzicie? Żałujecie, że zespoły kończą z VK? A może kołaczą Wam się po głowie jakieś powody które chcielibyście widzieć na liście tych „najpoważniejszych”?
________________________________________________
Moi drodzy, wybaczcie te opóźnienia. Myślałam, że od tego tygodnia będę miała sporo wolnego czasu a tu się okazało, że nie bardzo… no ale dzisiaj, wstawiam tę notkę. :) 
________________________________________________
Źródła: