Cudowny marzec - Comeback: Gain

Gain - "Hawwah"
Co do niej, byłam calkowicie pewna, że to co wyda z całą pewnością mi się spodoba jest bowiem dla mnie jedną z niewielkiej grupy artystów (i nie mówię, tylko o k-popie czy muzyce azjatyckiej, a w ogóle o wszelkich wykonawcach) których twórczość zawsze mi się podoba. Tak więc i tym razem, oczywiście się na Gain nie zawiodłam. Co więcej, byłam wręcz zachwycona! Cały mini-album zawiera sześć utworów i każdy jeden utwór wiele razy zapętlał się u mnie. Dwa utwory są w podobnym stylu. Jest to Apple i Guility, dlatego jeżeli komuś się spodobało Apple to ten utwór również mu podpasuje. Osobiście nawet wolę Gulity. Ten sam lekki, dziewczęco przekorny, melodyjny i niezaprzeczalnie wpadający w ucho styl. Dwa kolejne utwory są bardziej instrumentalne. Mowa tu o Free Will i Two Women z tą różnicą, że Free Will jest zrobiony bardziej w stylu muzyki jazz na żywo (naprawdę cudowny klimat, a te trąbki...) podczas gdy Two Women jest spokojną, pełną ciepła balladą o przepięknej akustyce w której splatają się skrzypce, pianino i gitara na odpowiednim, niezbyt głośnym podkładzie perkusyjnym. The First Temptation - ma bardzo wyraźny bit, basowy, nieco ciężki przez co wyróżnia się odrobinę z całego albumu ale zdecydowanie dalej wpasowuje się w stylistykę. No i oczywiście perełka albumu - Paradise Lost. Niezaprzeczalnie ta piosenka ma wszystko czego można oczekiwać od prawdziwego hitu a co najważniejsze doskonale pasuje do przeciągłego, "sennego" sposobu śpiewania Gain. Jestem przekonana, że utwór z całym swoim tajemniczym, zmysłowym klimatem wiele by stracił gdyby wykonywała go jakaś inna osoba. A w tym odpowiednim zestawieniu otrzymujemy utwór wcale nie taki oczywisty, może nawet nietypowy ale bardzo interesujący. Wręcz magnetyczny w swej ciągłości i takim, jakby przytłumieniu, nie mamy bowiem do czynienia ani z nadmiernie wyeksponowanym refrenem ani wwiercającą się w uszy muzyką mimo, że w tle słyszymy dosyć ciekawe dodatki - organy, szepty i westchnienia.
Do mini albumu wydano dwa teledyski promujące. Apple i Paradise Lost.

Apple

Apple jest jasne, kolorowe i zdecydowanie w letnim klimacie. A postać Gain łączy w sobie coś zarówno ze zmysłowej kobiety jak i z małej dziewczynki. Ogólnie odbiór jest bardzo pozytywny ale teledysk jednocześnie nie należy do tych który można by oglądać w kółko i ciągle nam się to nie znudzi. Nie mamy tu bowiem do czynienia z żadną konkretną historią, niezwykłymi sceneriami ani nawet wymyślnymi strojami, choreografii również brak. No chyba, że jesteśmy fanami Gain to wtedy można patrzeć bo piosenkarka występuje właściwie na każdej klatce filmu - jako jedyna bohaterka całego nagrania.

Paradise Lost

W Paradise Lost mamy do czynienia z ogromną ilością seksapilu ale także przepięknych ujęć, w pewnym momencie nawet nieco artystycznych (tak, mam tu na myśli samotny taniec Gain - lub inaczej wyginanie się na podłodze - jak zwał tak zwał xp jak i poniekąd ujęcia z nagimi mężczyznami) a także z interesującą choreografią. Teledysk nosi klimat tajemnicy, zagubienia. Mamy do czynienia z ujęciami jakiegoś budynku ale wszystko jest skryte w ciemnościach bądź przytłumionej zieleni i szarości. Najważniejsza wydaje się tu być choreografia - i nie bez przyczyny. Skomplikowana, kobieca, seksowna, możne nawet prowokująca - ale dalej ze smakiem i elegancją a przy tym wszystkim oczywiście niezykle mocno przyciągająca wzrok. Tutaj po raz drugi muszę powiedzieć, że gdyby wykonawczynią nie była Gain wszystko mogłoby wyglądać dużo gorzej. Podejrzewam, że gdyby zamiast Gain podstawić inną idolkę, taki układ mógłby wyjść wulgarnie a może nawet kiczowato - ponieważ większości idolek brak świadomości ciała, dojrzałości, elegancji - ale czego wymagać od nastolatek bo nie oszukujmy się, coraz więcej idoli zaczyna bardzo młodo. Ale o tym może kiedyś napiszę oddzielny temat. Dodatkowo, sama Gain ma przepiękne stroje (nie to co na występach na żywo) w których prezentuje się niezykle zmysłowo tak więc nie można oderwać od niej oczu. Podsumowując, ten teledysk trzeba po prostu zobaczyć - a sama nie zliczę już razy jak go ponownie odtwarzałam.  

Brak komentarzy: